Kolejny dzień urlopu rozpoczęliśmy od wędrówki na niewielki Grabowiec (784 m). Karol - nie omieszkał pominąć fotki na trasie Tour de Pologne
Przykład typowo górskiej architektury, naszym zdaniem najładniejszy domek jaki widzieliśmy w czasie pobytu w Karkonoszach.
Góry... doliny....
Źródełko przy kaplicy Św. Anny. Legenda głosi, że należy zaczerpnąć wody w usta a potem obiec siedem razy kaplicę - ma to gwarantować przyszłe szczęście (nie uwierzyliśmy)
Na szczycie Grabowca znajduje się tzw. patelnia, gdzie podobno odbywały się (teraz pewnie też ;) sabaty czarownic
Po południu ruszyliśmy na podbój Dzikiego Zachodu.
Miasteczko rodem z westernu...
gdzie rozgrywały się dramatyczne sceny pościgu...
za zbiegłymi bandytami....
często kończące się tragicznie...
trup ściele się gęsto...
a grabarz ma pełne ręce roboty...
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz