26 czerwca 2008

Urlop - dzień piąty

Kolejny dzień urlopu rozpoczęliśmy od wędrówki na niewielki Grabowiec (784 m). Karol - nie omieszkał pominąć fotki na trasie Tour de Pologne

Przykład typowo górskiej architektury, naszym zdaniem najładniejszy domek jaki widzieliśmy w czasie pobytu w Karkonoszach.

Góry... doliny....


Źródełko przy kaplicy Św. Anny. Legenda głosi, że należy zaczerpnąć wody w usta a potem obiec siedem razy kaplicę - ma to gwarantować przyszłe szczęście (nie uwierzyliśmy)

Na szczycie Grabowca znajduje się tzw. patelnia, gdzie podobno odbywały się (teraz pewnie też ;) sabaty czarownic

Po południu ruszyliśmy na podbój Dzikiego Zachodu.

Miasteczko rodem z westernu...

gdzie rozgrywały się dramatyczne sceny pościgu...

za zbiegłymi bandytami....

często kończące się tragicznie...

trup ściele się gęsto...

a grabarz ma pełne ręce roboty...

cdn...

Brak komentarzy: